Fot. Konrad Nowak

M010. Jelcz 003 1:72 (KAP)

Zapewne wielu z Was kupiło już lub wkrótce kupi najnowszy numer specjalny Kultowych Aut PRL-u (w skrócie KAP), ze „stajni” DeAgostini. Redakcja PRL998 również ruszyła do kiosków, bo takiej okazji nie sposób przepuścić. Ostatecznie, to pierwszy powszechnie dostępny na rynku model tego bez wątpienia kultowego samochodu. Po dokładnym obejrzeniu pozyskanych egzemplarzy i lekturze dołączonej gazetki pokusiliśmy się o napisanie recenzji. Naturalnie głównie z punktu widzenia zgodności z pierwowzorem i realiami historycznymi.

Odwzorowanie

Jedno trzeba powiedzieć: jeśli chodzi o odwzorowanie kabiny i zabudowy, zrobiono kawal dobrej roboty. Bryła nadwozia, proporcje poszczególnych elementów, przetłoczenia, zawiasy, klamki, lampy i lampki, drzwi i szyby, listwy i kanty, uchwyty i podesty – wszystkie są w swym kształcie i rozmieszczeniu rzeczywiście bliskie oryginałowi. Mówiąc wprost, 003 z Kultowych bije pod tym względem na głowę kilka razy droższe, podobne modele z Bielska (inne produkty JZS w skali 1:87), a nawet kilkanaście razy droższe małoseryjne rękodzieła z Trójmiasta (003 w skali 1:43 – znacznie ustępujący modelowi KAP, jeśli chodzi o ogólną autentyczność i detale). Ogólny stopień odwzorcowania bryły wozu i detali boków zabudowy jest naprawdę wysoki. Nie zapomniano o zdecydowanej większości detali (np. napisie „Jelcz” na masce, a nawet mikroskopijnym zarysie logo FSC Starachowice na grillu!), poprawnie opracowano nawet wnętrze! Zaglądając do przedziału załogi, można zobaczyć, ze był on połączony z kabina N20.1 Stara (choć nie ma samego tunelu, ale to i tak niewidoczny detal bez znaczenia). Za to twórcom należą się brawa. Chapeau bas! Jak na tę skalę oraz cenę jest bardzo dobrze.

Dobre ogólne wrażenie psuje trochę wykonane w jednym odlewie wyposażenie na dachu. O ile same pojemniki na węże ssawne są dobrze wykonane, to metaliczna drabina jest porażką. Nie ma nic wspólnego z rzeczywistością (nawet ze skalą) i jest to po prostu zastępcza atrapa drabiny D10W. Co więcej, jej mocowanie było poziome tylko w odmianie 028 (i wcześniejszych modelach) – w 003 drabina była już w pozycji pochylonej. Oko drażnią również plastikowe „łączniki” wypraski. Zauważyć można również brak niektórych dość charakterystycznych detali, np. wyposażenia przewożonego na dachu (prądownice/wytwornice pianowe) czy dodatkowych lamp przeciwmgielnych pod zderzakiem, które w wozach pożarniczych były standardem. Z drugiej strony, wszystkie te „bajery” zapewne podniosłyby jeszcze cenę modelu.

Malowanie i oznakowanie

Tutaj model wywołuje mieszane uczucia – ich sprawcami są konkretnie białe nadkola oraz zderzaki. Owszem, już w PRL-u 003 jeździły w takim malowaniu, ale zostało one wprowadzone w praktyce dopiero w 1980 roku, a więc kilka lat po zakończeniu produkcji tego pojazdu. Wozy były później przemalowywane, co nie zmienia jednak faktu, ze nie jest to oryginalny schemat malowania tych samochodów. Wszystkie widoczne elementy podwozia oraz błotniki powinny być w całości w kolorze czarnym, ewentualnie zderzaki można było zaopatrzyć w białe końcówki – ponieważ w takim właśnie malowaniu 003 wchodziły do służby. Pochwalić można natomiast matowy kolor czerwieni, odpowiadający ówczesnemu wyglądowi pojazdów. Natomiast kolor czerwony w żadnym razie nie pasuje do płacht osłaniające wózki wężowe – płachty owe powinny być szare lub oliwkowozielone. Owszem, czerwone osłony są używane współcześnie, ale nie były spotykane 30-40 lat temu. Drażnić może również czerwony wąż szybkiego natarcia, który powinien być czarny. Wątpliwości budzi również trzecia niebieska lampa błyskowa z tylu. To rozwiązanie pojawiło się dopiero w połowie lat 80-tych i to właśnie wtedy 003 otrzymywały dopiero masowo trzecią lampę pulsacyjną (najczęściej typu LBS-5). Samochody opuszczające taśmę produkcyjną JZS wyposażone były fabrycznie jedynie w dwie lampy LB 3 umieszczone na dachu kabiny i tak było do końca produkcji 003 (1975). Niemniej jednak do nowszego schematu malowania zastosowanego w niniejszym modelu dodatkowy „kogut” akurat pasuje.

Do współczesnego malowania mają się natomiast zupełnie nijak tablice rejestracyjne z ery 17 województw. Ciekawy jest wprawdzie pomysł zastosowania tablic z tzw. drugiego zasobu, ale w takim zestawieniu (białe zderzaki plus „stare” tablice) samochody pożarnicze praktycznie nie występowały w naturze. Do czarnego/czarno-białego malowania pasowałyby jak ulał - tu są tylko dziwolągiem.

003 nie ma, w przeciwieństwie do poprzedniego pożarniczego modelu serii KAP - Żuka, żadnych numerów operacyjnych. Jest to jednocześnie i wada, i zaleta wozu – zależnie od punktu widzenia. Z jednej strony, dobrze odwzorowane (czcionka, wielkość, rozmieszczenie) numery na Żuku (terenowej OSP z rejonu KRSP Dębno Lubuskie) dodawały mu uroku, jak to się mówi „robiły klimat”, tchnęły w niego ducha autentyczności. W 003 trochę tego brakuje. Z drugiej jednak strony, fakt ten stanowi pole do popisu dla indywidualnych modyfikacji tego modelu, ot choćby w taki prosty sposób jak naniesienie numerów jakiejkolwiek jednostki, i to dowolnego systemu – '73, '76 czy nawet współczesnego. Dzięki temu nie jest konieczne większe przemalowywanie modelu.

Gazetka

Dołączona do modelu (nie odwrotnie, jak sugeruje napis maczkiem na jej okładce ;) gazetka jest natomiast rozczarowująca. Brak tu zdjęć samochodów z epoki - wszystkie fotografie przedstawiają zużyte, zdezelowane egzemplarze, sfotografowane współcześnie. Żeby było śmieszniej, jeden z nich to tak naprawdę... Jelcz 028! A zupełnym nieporozumieniem jest umieszczenie 028 właśnie (i to z lampami LBS-5!) na okładce i rozkładówce gazetki. Jest to plama, która była do uniknięcia, bo ten model jest w tekście wspomniany jako poprzednik 003. Choć wozy te są na pierwszy rzut oka łudząco do siebie podobne, to jednak różnią się wieloma detalami, które pozwalają na szybkie rozróżnienie.

Co do tekstu – to mówiąc wprost jest on pełen nieścisłości i banialuk różnego kalibru. Część nieścisłości wynika po prostu z tego, że dostępne źródła wtórne (książki, artykuły) nie są wolne od błędów, i trudno za to winić autora/autorów tego tekstu (np. błędne podanie miejsca umieszczenia autopompy pochodzi z pewnej książki). Natomiast część stwierdzeń jest prosto z kosmosu, np. to, ze pierwszym seryjnym powojennym samochodem pożarniczym był... Jelcz 001. Tym samym cała generacja wozów opartych o Stary 20 (a wcześniej także Fordy V8 i Bedfordy OLBZ) została wymazana z kart historii. Ciekawe jest tez stwierdzenie, że następcą 003 był...004! Dla otrzeźwienia cytat z książki „Wodno-pianowe samochody gaśnicze” z 1980 r.: „Samochody GBA 2,5/16 typu 005 (…) zastępują dotychczas produkowane w kraju samochody gaśnicze GBAM 2/8+8 typu 003 [jako] podstawową jednostkę gaśniczą wszystkich jednostek straży pożarnych”. Czy 003 był lepszy od owego „następcy” (bo i takie stwierdzenie się pojawia) – jest dyskusyjne, wszakże to już nie fakt, a opinia. Ale mimo wszystko, porównywanie pierwszego seryjnie produkowanego ciężkiego samochodu gaśniczego ze starszym samochodem średnim - o zupełnie odmiennych parametrach i przeznaczeniu - jest oczywiście bezcelowe i bezsensowne. Na tym tle zaskakujące jest absolutnie prawidłowe zidentyfikowanie pierwowzoru jako nowszego modelu 003 z 1972 r. (zmiana przetłoczeń na blachach zakrywających zbiornik).

O ile sam model polecamy, to czerpania informacji z gazetki absolutnie odradzamy.

Podsumowanie

Reasumując, wydawnictwo DeAgostini wypuściło model, który zdecydowanie wart jest wydania niecałych 30 złotych. Stosunek jakości do ceny jest mimo wszystko korzystny (nawet mimo tego, że sporo egzemplarzy ma jakieś niedoróbki lub uszkodzenia, np. przebarwienia, wygięte działko, czy urwane lusterko – trzeba po prostu na to uważać przy zakupie, taka jest już specyfika modeli „gazetowych”). Ewentualne wady w odwzorowaniu wynikają zapewne z dostępnych technologii i konieczności utrzymania ceny na określonym poziomie. Ponadto, model ma spory potencjał modelarski – brak numerów operacyjnych jest tu akurat wielkim atutem. Dzięki wykonanym/zamówionym kalkom można w prosty sposób uzyskać model z numerami (historycznymi, lub współczesnymi – tu akurat pomaga aktualny schemat malowania) własnej/drogiej sercu jednostki straży pożarnej. Mimo niedociągnięć, jest to zdecydowanie pozycja godna polecenia. Jak na razie, modele wozów pożarniczych z KAP należy uznać za relatywnie udane (a już na pewno na pewno przy tej cenie!), dlatego z niecierpliwością oczekujemy kolejnej „strażackiej” miniatury z tej serii. Może np. FSO 125p w wersji SOp (1:43)? Albo zwycięzcy naszego niedawnego, facebookowego plebiscytu – Jelcza 004 (1:72)?

Podsumowanie: główne wady i zalety modelu Jelcz 003 1:72 (KAP):

 + 
 dobre odwzorowanie bryły i boków pojazdu

 + 
 dużo dobrze odwzorowanych detali, o których słusznie pamiętano (np. napis „Jelcz” na masce, nasada tankowania hydrantowego, stopnie nad nadkolami, uchwyty na tylnej ścianie, koło zapasowe, rura prowadząca do działka)

 + 
 sensownie dobrany kolor nadwozia (matowy)

 + 
 stosunek jakość-cena

 - 
 nieciekawa wizualnie i częściowo źle odwzorcowana wypraska na dachu

 - 
 schemat malowania nadkoli i kolor osłon na wózki wężowe zaczerpnięty z samochodu ewidentnie „współczesnego”, drobne niedoróbki kolorystyczne (szybkie natarcie, podstawa DWP)

 - 
 brak kilku charakterystycznych elementów (np. prądownicy pianowej/rury wylewowej na dachu, lamp przeciwmgielnych)